Sama nie wiem, w którym momencie zaczęłam interesować się architekturą. Od zawsze inspirowała mnie sztuka: przeróżne odmiany malarstwa, instalacji znajdujących się w przestrzeni publicznej.Później street art.Proste ironiczne wrzuty na murach, przemyślane murale przypominające elementy ornamentyki lub te istotniejsze- zabierające głos w ważnych dyskusjach społecznych. Jakiś czas temu zaczęłam dostrzegać kształty: secesyjnych kamienic, modernistycznych mieszkań,socrealistycznych blokowisk. Wydaję mi się, że artyści z pogranicza różnych sztuk, inżynierowie, budowniczy, a przede wszystkim mieszkańcy danego obszaru, powinni brać czynny udział w dyskusji nad przestrzenią publiczną. Nie jest to jedynie mój pogląd. Powstają ciekawe inicjatywy m.in. Laboratorium Miasta we Wrocławiu, stawiające na świadomą współpracę osób zamieszkujących daną dzielnice. Poprzez wspólne działania można stworzyć niepowtarzalną przestrzeń- spełniającą jednocześnie założenia funkcjonalne, jak i estetyczne.
Ale zaczynać należy zawsze od elementów elementarnych. W przypadku architektury, taką najmniejszą komórką jest dom. To w nim mamy czuć się swobodnie oraz bezpiecznie. Przyjemne zapachy, dobrze znane od lat przedmioty mają stworzyć przytulne gniazdko, wite przez właściciela z przeróżnych elementów w zależności od jego potrzeb oraz upodobań. Z podobnego założenia wyszedł w latach 1960 Oscar Hansen. Zestawiając przykłady wielorodzinnego budownictwa mieszkalnego z grafiką Młodożeńca– przedstawiającego ptaki wijące gniazda na nieregularnie rozmieszczonych grzędach w zależności od ich gatunków, budowy ciała– próbował uwypuklić indywidualne spojrzenie na przyszłego użytkownika mieszkania. Jednak, uwzględnianie poszczególnej jednostki w ramach blokowej zbiorowości okazało się niewykonalnej, w czasach, gdy zamiast na jakość wykonania stawiano na zaspokajanie głodu mieszkaniowego. Bloki na osiedlach Rakowiec w Warszawie oraz Juliusza Słowackiego w Lublinie okazały się porażką. Niewykorzystane idee zyskały pełne odzwierciedlenie dopiero w prywatnym projekcie architekta. Dom w Szuminie nad Bugiem dawał swobodę projektowania oraz pozwalał testować w praktyce założenia Otwartej Formy, które brzmiały następująco:
Przestrzeń mieszkalna ma być elastyczną strefą obsługującą rozwój człowieka jako strefy obsługiwanej, a nie odwrotnie– niezmiennym przedmiotem: podłoga ma służyć przede wszystkim chodzeniu, a nie przeglądaniu się w niej, ściany nie powinny być nienaruszalne, a być materią umożliwiającą użytkowi dowolne formowanie.
Co te słowa oznaczają w praktyce?
Muszę przyznać, że początkowo oglądając zdjęcia przedstawiające dom Hansena, nie mogłam zrozumieć założeń jego budownictwa. W środku, jak i na zewnątrz panował chaos. Świat znajdujący się na poza murami wdzierał się w obszar budynku.Przedmioty codziennego użytku leżące na wyciągnięcie ręki użytkownika, przypominały porozrzucane w pośpiesznej krzątaninie. Dopiero przyglądając się z bliska misternemu tkaniu całości z niezwykłych elementów, jak panoramiczne okna na poddaszu położone na przeciwległych ścianach można zrozumieć zamysł tego projektu.
Siedzący przy nich człowiek mógł obserwować rysujący się w oddali horyzont, gdy wstawał widział ziemię i to, co dzieję się na drodze przed domem. Ten zabieg, wiążąc dom z krajobrazem, pozwalał jednocześnie użytkownikowi domu uświadomić sobie relację własnego ciała do ziemi.
Ważnym dopełnieniem był ogród. Pokrywająca dach szara papa miała eksponować rosnące w ogrodzie rośliny. Znajdujące się w sadzie, pomalowane,drewniane panele, miały eksponować dojrzewające owoce. Wszystko zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach! Oprócz tego niezwykły drewniany gołębnik, przypominający konstrukcyjnie ten z 1977 roku, prezentowany na Biennale w Wenecji. Warto pamiętać, że projekt współtworzyła żona architekta– Zofia Hansen.
Ten dom ciągle się tworzy– tłumaczył Hansen.- Jest polem do architektonicznych
eksperymentów, których nigdy nie było, gdyby nie otaczająca go przyroda. Otwiera się na świat i ludzi[...]Nie ma tu progów, nie ma granic, w okna zaglądają ptaki i sosny.
Dom jest wpisany( jako pierwszy obiekt w Polsce!!)na listę Iconic Houses Network, najważniejszych domów stworzonych w XX wieku i jest udostępniony do zwiedzania podczas organizowanych wycieczek. Jego stanem zajmuje się Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
To pierwsza książka z serii mówi muzeum wydawnictwa Karakter, którą
przeczytałam. Dopracowana pod względem merytorycznym oraz wizualnym całość nie budzi zastrzeżeń. Znajdujące się na końcu zdjęcia pozwalają na bieżąco konfrontować czytaną treść z autentycznymi realizacjami, co znacznie ułatwia odbiór. Całość zapisana została w dwóch językach: polskim i angielskim, co pozwoli dotrzeć do większej ilości zainteresowanych tematem. Zdecydowanie polecam i z miłą chęcią sięgnę po kolejne pozycje z tej serii.
Dom jako forma otwarta, Wydawnictwo Karakter,
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Kraków– Warszawa 2014.
str.168