Jeśli zapytać kogoś nieznającego się na architekturze i sztucę, o to jaki styl lubi najbardziej, najprawdopodobniej odpowie, że secesje( w szczególności jeśli będzie to kobieta). Estetyka "Jugendstil" odpowiada gustom masowego odbiorcy. Popularyzacja twórczości Klimta, Muchy doprowadziła do tego, że "Pocałunek" możemy kupić niemal na każdym przedmiocie domowego użytku, a nawet nałożyć na siebie( leginsy, bluzy itp.). Maksymalne wykorzystanie, pięknych skądinąd dzieł, doprowadziło do tego, że stały się oklepanymi, banalnymi nadrukami, wpisanymi w estetykę popkultury.Stąd też pewne, potoczne rozumienie secesji, jako nurtu kiczowatego, skupionego na niewyszukanych rozwiązaniach artystycznych.
Pastelowa kolorystyka, giętka, płynna, ruchliwa linia oraz bogata roślinno-zwierzęca ornamentyka to niewątpliwie podstawowe cechy secesyjnej architektury. Kierunek ten miał jednak drugie mniej znane oblicze - abstrakcyjne i strukturalne, w którym motywy organiczne są silnie przekształcone, a konstrukcja danego obiektu była podkreślona( wejście Guimarda do paryskiego metra). Rozwijająca się na przestrzeni wielu miast( Wiedeń, Paryż, Praga, Monachium, Berlin) tendencja architektoniczna przyjęła się również we Wrocławiu, który od lat aspirował do miana metropolii. Ze względu na stosunkowo słaby rozwój urbanistyczny Wrocław znajdował się jednak na uboczu zmian i pozostał mało interesującą prowincją. Dopiero szybki wzrost zaludnienia( W latach siedemdziesiątych XIX wieku liczył zaledwie 200 tys. mieszkańców, a w roku 1900 już 432 932) spowodował rosnące zapotrzebowanie na mieszkania.W efekcie w stolicy śląskiej pojawiało się coraz większe grono architektów - wychowanków berlińskiej akademii. Młode, niehołdujący już historycyzmowi pokolenie zaczęło eksperymentować. Jednak zanim postanie pierwszy secesyjny budynek ( dom handlowy "Victoria") pojawiają się również formy pośrednie. Dobrym przykładem jest wybudowany w 1897 roku Wrocławski Zakład Kąpielowy. Kompleks łączący w sobie renesansowe wzorce oraz nowoczesne detale - stwory związane z wodą( mątwy, kraby, żaby). Podobno wśród morskich żyjątek dostrzec można samego architekta - Wilhelma Werdelmanna;)
Na początku XIX wieku we Wrocławiu powstaje coraz więcej obiektów handlowych, które projektowane są z uwzględnieniem najnowszych technologii. Ich zdobienia i konstrukcja nie są jednak tak okazałe, jak dom towarowy braci Barasch.
1 października 1904 roku odbywa się oficjalne otwarcie budynku. Ten przepiękny olbrzym budził zachwyt, a i dzisiaj przechodząc obok Feniksu łatwo dostrzec pozostałości jego świetności. Architekt Georg Schneider musiała być dumny z swojego projektu, który nawet poza granicami śląska budził podziw. Elewacja zachodnia zyskała ostatecznie monumentalny charakter z wyodrębnioną narożną wieżą, zwieńczoną olbrzymim szklanym globusem, częścią centralną w w postaci imponującej pięciokondygnacyjnej witryny z reprezentacyjnym wejściem i zamykającą całość jednoosiową klatką schodową od strony południowej. Zrealizowana koncepcja łączyła elementy secesyjne z kompozycyjnymi strukturami architektonicznymi, odwołującymi się do tradycji baroku.
Godne uwagi projekty nie powstawały jedynie w centrum miasta. Karl Klimm i Richard Pluddermann zajmując się nowym gimnazjum św. Elżbiety przy ul. J. Wł. Dawida, wykorzystali świeżość secesyjnych motywów zwierzęco - roślinnych. Dzięki temu toporny z zewnątrz budynek zyskał niepowtarzalny wystrój - ściany zdobił fryz ze stylizowanych skrzydeł ważki, w olbrzymie okna wstawiono witraże. Całość dopełniały ogromne, metalowe żyrandole.
Niezwykła różnorodność secesyjnego ornamentu widoczna jest najintensywniej na fasadach kamienic czynszowych. Inwestujący w budowę obiektu architekci, mieli większą swobodę twórczą, a chcąc sprzedać korzystnie dany budynek odwoływali się do powszechnie znanych odbiorcom motywów. Nie oznacza to bynajmniej bezmyślnego kopiowania danych elementów. We Wrocławiu nie znajdzie się dwóch identycznie wykonanych kamienic secesyjnych. Trudno mówić jednak w tym wypadku o artyzmie. Powielane w nieskończoność warianty roślin, kobiecych twarzy oraz sylwetek ponętnych nimf doprowadziły do szybkiej deprecjacji.
Czyżby secesja była kierunkiem całkowicie jałowym, pozbawionych estetycznie wyszukanych rozwiązań? Wstrzymałabym się z taką opinią. Ta pozornie banalna przestrzeń zabiera bowiem wiele elementów niepasujących, jak chociażby kamienica na ul. Ruskiej 6. Zdobiące ją psychodeliczne postaci dwóch dziewczynek, czaszki rogatych zwierząt oraz majestatyczne kozły mogą budzić niepokój widza.
Kolejnym przykładem jest monumentalna ceglana bryła wieży ciśnień. Uzupełniona o niezwykłą fontannę z nimfą siedzącą na jaszczurze, do dziś przyciąga wzrok wielu turystów. Warto również wspomnieć, że Szermierzu, znajdujący się na placu Uniwersyteckim.Młodzieńca stworzył w 1904 roku berliński artysta Hugon Lederer. Zdobiąca książkę " Secesja wrocławska" postać Amora na Pegazie, niepewnie spoglądającego w dal to kolejne znane dzieło z tego okresu.
Chciałabym teraz przejść do wyżej wymienionej książki. Chociaż nie zmieści się w torebce, a nawet trudno byłoby ją zabrać ze sobą na spacer po Wrocławiu warto po nią sięgnąć z paru względów:
1. Efektowna oprawa graficzna
Dopracowana szata graficzna oraz wysokiej jakości papier. Na ponad 800 zdjęciach
i ilustracjach zaprezentowane zostały budynki oraz ich zbliżenia, ze znajdującymi się na nich detalami. Oprócz współczesnych fotografii, zobaczyć można ryciny przedstawiające pierwotny wygląd danej kamienicy. Oprócz tego w książce umieszczono wiele archiwalnych szkiców.
2. Podział materiału na logiczne fragmenty
Wstęp zawiera podstawowe informacje dotyczące secesji, dzięki temu nawet laik może
sięgnąć po tę książkę. Oprócz tego na samym początku "wędrówki" umieszczona została secesyjna mapa Wrocławia, która dzieli cały teren na poszczególne obszary np. Ołbin i jego Przedmieście Piaskowe, Przedmieście Oławskie. Pozwala to na szybką lokalizację obiektu. Jeśli ktoś( tak jak ja :D) ma ochotę zobaczyć poszczególne budynki na żywo jest w stanie szybko zaplanować swoją wycieczkę :)
3. Języki obce
Tekst w trzech językach( polski, angielski i niemiecki). To rozszerza zakres odbiorców, a po drugie jest niezwykle praktyczne rozwiązanie. Jeśli będziemy oprowadzać gości z zagranicy po Wrocławiu, wystarczy zabrać ze sobą tę pozycję i pozwolić im przeczytać poszczególne fragmenty( nie trzeba znać specjalistycznych, architektonicznych pojęć :)
4. Merytoryka
Opisy obiektów secesyjnych zaprezentowane zostały w lapidarny, ale niezwykle rzeczowy sposób. Wydają się być niezbędnym uzupełnieniem niezwykłych fotografii Leszka Szurkowskiego
Chciałam każdego zachęcić do poznawania miejsc, w których przebywamy najczęściej. Często wydajemy nam się,że wiemy o nich wszystko, ale to błędne przekonanie :)
Secesja wrocławska, Wydawnictwo CO - LIBROS, Wrocław 2009.
*cytaty pochodzą z książki
* zdjęcia umieszczone w poście nie są mojego autorstwa
Sama nie wiem, w którym momencie zaczęłam interesować się architekturą. Od zawsze inspirowała mnie sztuka: przeróżne odmiany malarstwa, instalacji znajdujących się w przestrzeni publicznej.Później street art.Proste ironiczne wrzuty na murach, przemyślane murale przypominające elementy ornamentyki lub te istotniejsze- zabierające głos w ważnych dyskusjach społecznych. Jakiś czas temu zaczęłam dostrzegać kształty: secesyjnych kamienic, modernistycznych mieszkań,socrealistycznych blokowisk. Wydaję mi się, że artyści z pogranicza różnych sztuk, inżynierowie, budowniczy, a przede wszystkim mieszkańcy danego obszaru, powinni brać czynny udział w dyskusji nad przestrzenią publiczną. Nie jest to jedynie mój pogląd. Powstają ciekawe inicjatywy m.in. Laboratorium Miasta we Wrocławiu, stawiające na świadomą współpracę osób zamieszkujących daną dzielnice. Poprzez wspólne działania można stworzyć niepowtarzalną przestrzeń- spełniającą jednocześnie założenia funkcjonalne, jak i estetyczne.
Ale zaczynać należy zawsze od elementów elementarnych. W przypadku architektury, taką najmniejszą komórką jest dom. To w nim mamy czuć się swobodnie oraz bezpiecznie. Przyjemne zapachy, dobrze znane od lat przedmioty mają stworzyć przytulne gniazdko, wite przez właściciela z przeróżnych elementów w zależności od jego potrzeb oraz upodobań. Z podobnego założenia wyszedł w latach 1960 Oscar Hansen. Zestawiając przykłady wielorodzinnego budownictwa mieszkalnego z grafiką Młodożeńca– przedstawiającego ptaki wijące gniazda na nieregularnie rozmieszczonych grzędach w zależności od ich gatunków, budowy ciała– próbował uwypuklić indywidualne spojrzenie na przyszłego użytkownika mieszkania. Jednak, uwzględnianie poszczególnej jednostki w ramach blokowej zbiorowości okazało się niewykonalnej, w czasach, gdy zamiast na jakość wykonania stawiano na zaspokajanie głodu mieszkaniowego. Bloki na osiedlach Rakowiec w Warszawie oraz Juliusza Słowackiego w Lublinie okazały się porażką. Niewykorzystane idee zyskały pełne odzwierciedlenie dopiero w prywatnym projekcie architekta. Dom w Szuminie nad Bugiem dawał swobodę projektowania oraz pozwalał testować w praktyce założenia Otwartej Formy, które brzmiały następująco:
Przestrzeń mieszkalna ma być elastyczną strefą obsługującą rozwój człowieka jako strefy obsługiwanej, a nie odwrotnie– niezmiennym przedmiotem: podłoga ma służyć przede wszystkim chodzeniu, a nie przeglądaniu się w niej, ściany nie powinny być nienaruszalne, a być materią umożliwiającą użytkowi dowolne formowanie.
Co te słowa oznaczają w praktyce?
Muszę przyznać, że początkowo oglądając zdjęcia przedstawiające dom Hansena, nie mogłam zrozumieć założeń jego budownictwa. W środku, jak i na zewnątrz panował chaos. Świat znajdujący się na poza murami wdzierał się w obszar budynku.Przedmioty codziennego użytku leżące na wyciągnięcie ręki użytkownika, przypominały porozrzucane w pośpiesznej krzątaninie. Dopiero przyglądając się z bliska misternemu tkaniu całości z niezwykłych elementów, jak panoramiczne okna na poddaszu położone na przeciwległych ścianach można zrozumieć zamysł tego projektu.
Siedzący przy nich człowiek mógł obserwować rysujący się w oddali horyzont, gdy wstawał widział ziemię i to, co dzieję się na drodze przed domem. Ten zabieg, wiążąc dom z krajobrazem, pozwalał jednocześnie użytkownikowi domu uświadomić sobie relację własnego ciała do ziemi.
Ważnym dopełnieniem był ogród. Pokrywająca dach szara papa miała eksponować rosnące w ogrodzie rośliny. Znajdujące się w sadzie, pomalowane,drewniane panele, miały eksponować dojrzewające owoce. Wszystko zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach! Oprócz tego niezwykły drewniany gołębnik, przypominający konstrukcyjnie ten z 1977 roku, prezentowany na Biennale w Wenecji. Warto pamiętać, że projekt współtworzyła żona architekta– Zofia Hansen.
Ten dom ciągle się tworzy– tłumaczył Hansen.- Jest polem do architektonicznych
eksperymentów, których nigdy nie było, gdyby nie otaczająca go przyroda. Otwiera się na świat i ludzi[...]Nie ma tu progów, nie ma granic, w okna zaglądają ptaki i sosny.
Dom jest wpisany( jako pierwszy obiekt w Polsce!!)na listę Iconic Houses Network, najważniejszych domów stworzonych w XX wieku i jest udostępniony do zwiedzania podczas organizowanych wycieczek. Jego stanem zajmuje się Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
To pierwsza książka z serii mówi muzeum wydawnictwa Karakter, którą
przeczytałam. Dopracowana pod względem merytorycznym oraz wizualnym całość nie budzi zastrzeżeń. Znajdujące się na końcu zdjęcia pozwalają na bieżąco konfrontować czytaną treść z autentycznymi realizacjami, co znacznie ułatwia odbiór. Całość zapisana została w dwóch językach: polskim i angielskim, co pozwoli dotrzeć do większej ilości zainteresowanych tematem. Zdecydowanie polecam i z miłą chęcią sięgnę po kolejne pozycje z tej serii.
Dom jako forma otwarta, Wydawnictwo Karakter,
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Kraków– Warszawa 2014.
str.168
Od zawsze chciałam podróżować. To było silniejsze ode mnie. Już jako mała dziewczynka przepadłam za wszystkimi możliwymi środkami lokomocji. Uwielbiałam świat oglądany zza szyby pociągu, tramwaju, autobusu. Przesuwające się za oknem budynki, ludzie na przystankach, zawijające się w przypływie ruchu uliczki. Mój dziadek był motorniczym tramwaju, więc od małego zabierał mnie na wycieczki. Zaczynając od bliskich przestrzeni, to tych coraz dalszych. To dzięki niemu długie przebywanie w jednym miejscu bywa dla mnie nie do zniesienia. Wtedy muszę chociaż na chwile ruszyć przed siebie.
Moje młodzieńcze wycieczki ograniczały się, ze względów finansowych, do obszaru Polski. Byłam wielokrotnie: nad morzem, na obozach wędrownych w: Karkonoszach, Sudetach, Łodzi, Krakowie, Białymstoku. Jeździłam na różne festiwale muzyczne: Slot Art w Lubiążu, Woodstock. Jednak zawsze marzyłam czymś odleglejszym.
Pamiętam, jak w 2011 roku zaczęłam oglądam filmiki chłopaków z ekipy
Busem przez świat. Nie mogłam uwierzyć, że tak małym kosztem można zwiedzić tyle niezwykłych miejsc. To wtedy, po raz pierwszy pomyślałam, że aby spełnić swoje pragnienia wystarczy chcieć i przestać ciągle analizować, Wystarczy skupić się na realizacji danego planu i nie się zastanawiać, nad tym co może pójść nie tak. Dwa lata później pojechałam na swoją pierwszą wyprawę. Starym autobusem, nie posiadającym nawet klimatyzacji, wybrałam się z 40 przeróżnych osób w podróż dookoła włoskiego buta, 10 dni spędzając na Sycylii. Organizatorem wyjazdu był Bolek- emerytowany historyk, od 20 lat podróżujący w ten sposób po całej Europie. Zazwyczaj spaliśmy na dziko lub korzystając z pomocy miejscowych. Cena takiego wyjazdu, w porównaniu z ofertami biur podróży, był niezwykle niska. nierównomiernie do bogactwa przeżyć, kształtowanych indywidualnie przez uczestnika, według własnych potrzeb:)
Od tamtego czasu zaczęłam nieprzerwaną wędrówkę. Najczęściej przemieszczam się autostopem, rezygnując z luksusów na rzecz przebywania wśród ludzi. Poznając ich sposób życia, postrzegania rzeczywistości, staram się kształtować swój światopogląd.
Busem przez świat projekt, który w założeniu miał być spontaniczną wyprawą dwójki braci oraz ich znajomych. Docelowym miejscem podróży był Gibraltar. Jadąc odnowionym, pomalowanym w hippisowskie wzory busem, ekipa chciała jechać przed siebie, zahaczając o miejsca,których istnienia nie sposób się doszukać w komercyjnych przewodnikach. Przemierzając Czechy, Szwajcarię, Włochy, Francję, Portugalię spotykali złych ludzi( skąpych Szwajcarów, barcelońskich złodziei, nadgorliwych policjantów ) oraz mnóstwo dobrych osób, niebojących się pomóc grupie ekscentrycznych nieznajomych( m.in. pastor, Gosia z Walencji). Nieustannie psująca się skrzynia biegów, kradzież, piętrzące się problemy nie były wstanie zniechęcić ich do osiągnięcia zamierzonego celu. Nie żeby nie wątpili, często dochodziło do spięć, ale samozaparcie oraz nadzieja, że jednak się uda pozwoliła odbyć podróż, która stała się inspiracją dla wielu osób(np. dla mnie :). W wyprawie towarzyszyła im kamera- po powrocie zmontowali filmik opisujący pierwszy etap projektu i wrzucili go na YouTube. Reakcja internautów była natychmiastowa! Wszyscy byli zachwyceni ideom. Później chłopcy zaczęli pojawiać się w gazetach, mówiły o nich stacje radiowe. Ten sukces pomógł im w zdobyciu sponsorów, inwestujących w ich nowe przedsięwzięcia.
Ta książka jest relacją z niezwykłej podróży, ale przede wszystkim jest to motywator dla osób wahających się w podjęciu decyzji o ruszeniu przed siebie. Nieprzekoloryzowane, autentyczne doświadczenia mogą być inspiracją dla niezliczonej ilości śmiałków. Odrzucenie lęku przed nieznanym, jest pierwszym, podstawowym krokiem po wykonaniu, którego jesteśmy wstanie zmierzyć się niezliczoną ilością piętrzących się problemów. Zasada jest prosta: wystarczy chcieć, ale również poświęcić, aby osiągnąć sukces!
Jeśli chodzi o zawartość merytoryczną całość opisana jest prostym, naturalnym językiem.Potoczne słownictwo tworzy więź bliskości między narratorem, a odbiorcą. Krótkie rozdziały fragmentują w sposób logiczny treść. Rozmiar wydania jest poręczny. Czyta się szybko, z zapartym tchem.
Jedynym minusem może być skromna ilość zdjęć, ale z perspektywy ilości informacji, filmików zamieszczanych na stronie ekipy, nietrudno nadrobić to samodzielnie.
Aż chce się krzyknąć: Podróżuj często, gubienie się pomoże Ci odnaleźć siebie.